fbpx

Usłyszeć innego/inną – reportaż z polsko-litewskiego seminarium w Krasnogrudzie

Usłyszeć innego/inną. Polsko-litewskie seminarium międzykulturowe.

Granice

Początek października w Krasnogrudzie to czas, gdy okolice Dworu Miłosza, park i drogi prowadzące do okolicznych wsi, powoli powracają do swojego naturalnego rytmu. Letnie spotkania literackie, wykłady i koncerty z muzyką klezmerską ustępują miejsca rozwijającej się jesieni. Miejscowa kawiarnia ,,Piosenka o porcelanie” otwiera swoje drzwi już nie dla licznych grup przyjezdnych z różnych części świata, a dla pojedynczych grzybiarzy, rowerzystów, których do Krasnogrudy zaprowadził przypadek. To także moment, w którym Dwór Miłosza może stać się przestrzenią do spotkania organizowanego przez ludzi niezwiązanych bezpośrednio z Ośrodkiem Pogranicze.

Wraz z początkiem października w Krasnogrudzie, nad którą wisiał poważny kryzys pogranicza dramat naszej polityki migracji i wielokulturowości, odbyło się polsko-litewskie seminarium ,,Usłyszeć innego/inną”, a ja brałem w nim udział jako uczestnik, a także dokumentalista całego wydarzenia. Anna Fedas, jedna z pomysłodawczyń i organizatorek całego projektu, opowiedziała mi o źródłach seminarium, powodach organizacji takiego spotkania w tym akurat miejscu:

Pomysł na zorganizowanie litewsko-polskiego seminarium o dialogu międzykulturowym  „Usłyszeć Innego/Inną” chodził nam po głowach już od dłuższego czasu, a dokładnie powstał latem 2020 r. na jednym ze spotkań online. Wraz z litewskim operatorem funduszu Aktywni Obywatele stwierdziliśmy, że polskie i litewskie organizacje społeczne nie mają wielu okazji, aby się spotkać, poznać, wymienić doświadczeniami. W związku z tym, że obie z Sandrą Adomavičiūtė (dyrektorką programu Aktywni Obywatele w Litwie z ramienia organizacji Atviros Lietuvos fondas) znałyśmy działalność Fundacji Pogranicze, ufałyśmy jej zespołowi i wielokrotnie odwiedziłyśmy Krasnogrudę i Sejny, wspólnie uznałyśmy, że nie ma lepszego miejsca na spotkanie litewskich i polskich organizacji społecznych i na rozmowę o różnych metodach prowadzenia dialogu międzykulturowego. Nasze spotkanie chciałyśmy zorganizować wokół tego tematu, ale po drodze zadziały się tragiczne w skutkach wydarzenia polityczne w Białorusi, a obecnie mamy temat kryzysu humanitarnego na pograniczu białorusko-litewsko-polskim. A zatem organizując to seminarium wiedziałyśmy, że trudnych tematów do rozmowy nie będzie nam brakowało…

Pierwszego dnia spotkania, gdy wszyscy zebraliśmy się razem po raz pierwszy, by w krasnogrudzkiej Sali Powrotu usiąść razem w kręgu i zacząć spotkanie, podobnie o projekcie seminarium opowiadała Sandra Adomavičiūtė. Sandra przywoływała wtedy myśl Ireny Veisaitė, jej przekonanie, że praca Ośrodka Pogranicze i przestrzeń Krasnogrudy to przede wszystkim projekty utopijne – i to utopijne nie w sensie budowania odrealnionej, niemożliwej wizji świata, a raczej w sensie tworzenia alternatywnego horyzontu dla bycia i myślenia. Organizatorka opowiadała mi o też ideach seminarium już po zakończeniu wydarzenia:

In the framework of Active Citizen fund Lithuania, one of our country priority is to strengthen intercultural integration primarily looking at the ethnic minorities.  Open Lithuania foundation dedicated this year to emphasize intercultural integration, and more presicely, intercultural dialogue. Once we got strong support from Stefan Batory foundation and since Anna Fedas also had gone through magic experience in the Bordeland center in Krasnogruda, where intercultural dialogue thrives in its own beauty, we decided to bring civil society actors who deal with this issue from Lithuania and Poland. To reflect our values, to review the challenges of intercultural dialogue in Lithuania and Poland in times of division, to share experiences and generate ideas that could be mutually adopted by Belarusian, Lithuanian and Polish practitioners : these were our the expectations.

The title of the seminar “Hear the Other”  was chosen primarily to reflect the challenges that face the target groups of the civil society organizations that participated in the seminar: national/ethnic minorities, migrants, people of other cultures. Still, this training exercise of „Hear the Other“ resonates more and more in our polarized and fragmented societies we live in now. It is difficult to find a space or even opportunity to talk to someone who thinks or behaves differently, not to mention constructive dialogue.

In this Small Center of the World – Krasnogruda and Sejny – with its rich and tense history, diverse ethnic background and stories,  where natural relations of coexistence and solidarity is being experienced every day, we gathered 30 representatives of civic organizations from Lithuania and Poland. They spent 4 intensive days, seeking for inspiration, establishing new partnerships and gaining new practical ideas.  I do hope that the established contacts, the informal network will further build invisible bridges, and will seek to respond to the leitmotif that constantly sounded during the seminar – how to break stereotypes in our very homogeneous societies, how to hear the other.

Wcześniej jeszcze, na samym początku wieczoru, goście i gościnie seminarium zostali przywitani przez Małgorzatę Sporek-Czyżewską i Krzysztofa Czyżewskiego, gospodarzy Dworu Miłosza. Czyżewski opowiadał wtedy o miejscu spotkania, o Sali Powrotu, która zwykle rozpoczyna historię o Czesławie Miłoszu i Krasnogrudzie, o miejscu, do którego powracamy, bo jak głosi napis na ganku dworu ,,Biada temu kto wyrusza i nie powraca” (Oskar Miłosz). Opowiadał także o pograniczu, ziemi, która jest wspólna, łączy ludzi różnych języków żyjących razem, jest ziemią o granicach przebiegających raczej wewnątrz niż na zewnątrz – nie chodzi tu bowiem o borderline a o borderland. W końcu przywołał też metaforę mostu, kluczową na pograniczu, być może też kluczową w obliczu kryzysu na granicy polsko-litewsko-bialoruskiej. Według jego słów, dobry most jest nie tylko sztuką dojścia na drugą stronę, ale też sztuką powrotu, także powrotu do samych siebie, o czym dzisiaj zapomnieliśmy.

Refleksja nad granicą i granicami, ich rolą w rozumieniu kultury, tworzeniu świata wielokulturowego i otwartego na słuchanie Innego/Innej zawisła dla mnie nad całym naszym seminarium, na nowo się aktualizując przy każdym z warsztatów, przy każdej z opowieści. Pozostała ze mną przez resztę wieczoru, gdy goście i gościnie z różnych miejsc naszego sąsiedztwa przedstawiali się w różnych językach i słowach.

Dzień otwierający seminarium zakończył się podróżą do Sejn, gdzie naprzeciwko Białej Synagogi, w budynku dawnej jesziwy, czekali na nas muzycy z Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego. W sali dzisiejszej Sejneńskiej Spółdzielni Jazzowej zabrzmiały tradycyjne klezmerskie tematy, otwierając opowieść o żydowskich Sejnach, o miasteczku, które kiedyś było sztetlem, a dzisiaj nie pozostał w nim ani jeden Żyd. Żywa muzyka przeplatana była opowieścią kontrabasisty, Michała Moniuszki. Opowiadał o przebiegu tradycyjnych rytuałów Żydów środkowoeuropejskich, o ich najważniejszych świętach, o tym, co i kiedy grali klezmerzy choćby podczas uroczystości weselnych – trwających wtedy przez parę dni z rzędu. Muzycy wykonywali formy, które towarzyszyły wychodzeniu panny młodej z jej rodzinnego domu, formy stanowiące pieśni przejścia. Klezmerzy przypominali tradycyjne niguny, ale przede wszystkim przypominali tradycyjne żydowskie tańce o splątanej, wielokulturowej tradycji. W końcu, gdy spośród gości seminarium wybrano Pannę Młodą i Pana Młodego, także cała sala zaczęła tańczyć, odgrywając pierwszy taniec wesela żydowskiego.

Niedziela

Drugi dzień seminarium otworzyły już wizyty w pracowniach Dworu Miłosza. Ksenija Konopek gościła nas wśród flory i fauny krasnogrudzkiego parku, w swoim warsztacie, gdzie odbija atramentem okoliczne rośliny na papierze, zbiera listę gatunków stworzeń żyjących w pobliżu i ogląda pod mikroskopem najmniejsze z nich. Ksenija pokazywała nam także atlas ptaków, który współtworzyła wraz z najmłodszymi uczestnikami jej zajęć, bo to na pracy z dziećmi w głównej mierze opiera się jej warsztat. To z jej pracowni wychodzą spotkania z przyrodnikami, leśnikami i badaczami, którzy zajmują się każdym z najdrobniejszych elementów otaczającej nas w krasnogrudzie przyrody. Warsztaty z Kseniją przypominały o kolejnej możliwości opowieści o miejscu, o kolejnej jeszcze metodzie na dialog z innością. Po jej opowieści udaliśmy się do parku, na pobliską łąkę, by tam zerwać którąś z roślin i potem ją odbić na papierze. Najcieńsze łodygi i najokazalsze z liści, uschłe kwiaty i resztki korzeni tworzyły zaskakująco piękne atramentowe kształty. Kilkanaście zebranych roślin zbudowało mały świat, który zatrzymuje czas i nadaje mu inną formę z pomocą prostej, twórczej metody.

Po warsztacie z Kseniją przeszliśmy do kolejnej z krasnogrudzkich pracowni. Małgorzata Sporek-Czyżewska opowiadała nam o Silva Rerum, projekcie który realizuje wraz z mieszkańcami sąsiedzkich wsi – Żegar, Dusznicy, Krasnogrudy. Praca ta odwołuje się do dawnej tradycji ksiąg domowych. Silva rerum, czyli las rzeczy, to forma, która miała mieścić pamięć rodziny, stanowiła rodzaj wspólnego pamiętnika zbierającego najdrobniejsze wydarzenia z domowego życia. I tak, uczestnicy i uczestniczki projektu zbierają historie z własnych domów i sąsiedztwa. W ramach pracowni wyjeżdżają do różnych miejsc w Polsce, by oglądać archiwalia, poznawać sposoby na pracę z historią i  pamięcią, na nadanie im żywej formy. Jedna z sal Dworu Miłosza poświęcona jest właśnie takiej Krasnogrudzie sąsiedzkiej i opowiedzianej przez mieszkańców – to w końcu dzięki ich opowieściom udało się odtworzyć rzeczywisty, pierwotny kształt i obraz dworu. Na cienkich żyłkach wiszą tam małe modele okolicznych domów, tworząc kolejny mały sąsiedzki kosmos.

Inaczej jeszcze o pamięci opowiadał Wiesław Szumiński, który wprowadzał nas w Sejnach do swojej wystawy o Staroobrzędowcach. Z opowieści artysty wyłaniał się obraz mniejszości, która chociaż zawsze była pochowana między okolicznymi pagórkami i rzekami, w pięknych miejscach u stóp jezior, została dzisiaj prawie zupełnie zapomniana. Pamięć o Staroobrzędowcach wróciła wyraźnie i dramatycznie dopiero w ostatnim roku, kiedy to w Białogórach, w miejscu cmentarza społeczności, rozpoczęto budowę agroturystyki i wykopano kości, ludzkie szczątki. Cmentarze Staroobrzędowców, miejsca zwykle administracyjnie określone tutaj jako działki rekreacyjne, mogą wydawać się ziemią pustą, nieobjętą. W obyczaju i wierzeniach tej mniejszości cmentarz jest zupełnie czymś innym, niż w tradycji katolickiej, jest przestrzenią, w którą raczej nie powinien ingerować człowiek, przestrzenią porządkowaną przez prawa odległe od tych kierujących losem ludzi żywych. Praca Wiesława Szumińskiego zwieńczona wystawą i opowieścią o Staroobrzędowcach, polegałaby więc, jak mi się wydaje, na szukaniu i pielęgnowaniu śladów pamięci tej mniejszości. Wystawę zresztą tworzy dokumentacja fotograficzna takich śladów, pojawiają się obrazy krzyży i grobów, symboli często zarośniętych, zupełnie rozmytych w otoczeniu. Artysta szukał takich miejsc, docierał do nich i dokumentował, w pewnym sensie, otaczając je opieką i pamięcią. Fotografie Szumińskiego oglądaliśmy w górnej sali dawnej jesziwy, najjaśniejszej z sal tego budynku, do której światło wpada przez kilkanaście ogromnych okien. Tam też obok zdjęć cmentarzy wiszą linoryty, przedstawienia Staroobrzędowców, które wykonywały dzieci podczas warsztatów w sejneńskiej pracowni. Niedzielne warsztaty opowiadały przede wszystkim o pracy z pamięcią, która wykorzystuje lokalne zasoby, szuka dla siebie formy i języka w tym, co najbliższe, ukryte raczej głęboko, niż daleko.

Po tych sejneńskich i krasnogrudzkich historiach, przyszedł czas na prezentacje i dyskusje  dotyczące pracy uczestników i uczestniczek samego seminarium. Po spotkaniu z Wiesławem Szumińskim goście mieli chwilę czasu, by przedstawić działania organizacji, do których należą, problemy, z jakimi się mierzą i ich lokalne wyzwania związane często ze zjawiskami wielokulturowości, tolerancji czy migracji. Karol Kwiatkowski, wieceprezes International Romani Union,  opowiadał o Rrom p-o Drom – najstarszym romskim czasopiśmie w Europie. Przywoływał sytuację mniejszości romskiej w zderzeniu z polskim systemem edukacji, który posługuje się diagnostyką z góry skazującą dzieci romskie na naukę w szkołach specjalnych. Agnieszka Caban opowiadała o organizacji W Stronę Dialogu, badającej relacje między systemem więziennictwa i mniejszością romską i pracującej z pamięcią o Holokauście Romów. Karina Melnytska prezentowała działania Fundacji Ocalenie, mierzącej się co chwilę z kolejnymi falami ksenofobii czy postaw antyuchodźczych. Aleksandra Zapolska przekonywała jak ważne jest działanie programowe w pracy skupionej na ochronie mniejszości – w tym przypadku ukraińskiej. Opisywała struktury współpracy między administracją województw i organizacjami mniejszościowymi. ,,Sąsiedzki krąg”, nazwa jednego z programów, który współtworzy, otworzyła wśród uczestników dyskusję o języku i nazwach, w jakich można prowadzić swoje działanie, stała się inspiracją. Emilija Rusteikaitė mówiła o problemach z przemocą seksualną wobec litewskich kobiet, z przymusem pracy seksualnej. W odpowiedzi na pytania uczestników opowiadała o ,,bezpiecznych miejscach” tworzonych przez organizację dla kobiet, które doświadczyły takiej przemocy – o możliwości pomocy w przeprowadzce czy zapewnienia tymczasowego hotelu. Vardges Muradyan z Fundacji Jesteśmy dla Was przywoływał przeróżne działania jego organizacji podczas pandemii, które zapewniały seniorom jedyną przestrzeń do opowieści i choćby metaforycznego spotkania w tamtym czasie.

Opowieści uczestników i uczestniczek seminarium, które wymieniam tutaj jedynie fragmentarycznie, dotyczyły niesamowicie ważnej i długofalowej pracy ze społecznością lokalną. W odpowiedzi na te prezentacje inni goście i działacze organizacji przygotowywali inspiracje, pytania i problemy, jakie mogą pojawiać się w przypadku danej pracy. Otwierało to szeroką przestrzeń do dyskusji, wymiany myśli, doświadczeń i wątpliwości. Napięty i bogaty program seminarium być może nie do końca pozwalał na wyczerpanie takiego spotkania, ale miał chyba przede wszystkim stanowić pewien punkt wyjścia, początek współpracy i przetarcie nowych szlaków. O takiej wątpliwości wypływającej spod całej masy pozytywnych doświadczeń opowiadał mi Vardages, ostatni z wymienionych przed chwilą uczestników:

Było mi bardzo miło i przyjemnie poznać wszystkich uczestników i z Polski i z Litwy. Bardzo się cieszę, że miałem możliwość poznać tylu fajnych ludzi. Trochę szkoda, że nie mieliśmy dużo czasu aby poznawać lepiej z uczestnikami i też więcej poznać, więcej słyszeć o działalność każdej z organizacji –  bo właśnie po to zebraliśmy się wszyscy razem, by przedstawić działalność organizacji lub fundacji. Dwie minuty to za mało aby zrozumieć problemy istniejącej w danej organizacji i mieć pomysł, jak pomóc i co sugerować tej organizacji.

Niedzielną wizytę w Sejnach zakończył wykład dyrektora Ośrodka Pogranicze, Krzysztofa Czyżewskiego, o napisanej przez niego książce ,,Małe centrum świata”. Spotkanie domykało niejako cały dzień rozmów i dyskusji dotyczących małych światów pamięci, pracy w Sejnach i Krasnogrudzie, która pielęgnuje to, co najmniejsze i z pozoru nieważne, niewidzialne. Nie staje w centrum i nie szuka praktyki w największych ośrodkach krajowych i europejskich, raczej korzysta z tego co sąsiedzkie, z gościnności świata społeczności żyjących wspólnie, obok siebie.

PONIEDZIAŁEK

 Poniedziałkowego ranka wyjechaliśmy z Krasnogrudy do Maćkowej Rudy, innego jeszcze miejsca skłaniającego do refleksji o kulturze, formie i sztuce. Odwiedziliśmy dom Andrzeja Strumiłły, malarza zmarłego w zeszłym roku, związanego od zawsze z naszym regionem. To niezwykłe siedlisko, położone tuż nad nurtem Czarnej Hańczy, otwiera polana, na której pasły się wyjątkowe konie, ukochane zwierzęta artysty, jego fascynacja i pasja. Podwórko przed domem, otoczone kamiennym murem, ale też wypełnione kamiennym kręgiem, w tym jesiennym, słonecznym dniu gromadziło szczególną energię i symbolikę. W pracowni Strumiłły czekała na nas jego córka, Anna Strumiłło, która wśród obrazów i rzeźb ojca, opowiadała nam o jego życiu, metodzie i spojrzeniu na sztukę czy kulturę. O tym spotkaniu, konkretnym doświadczeniu przestrzeni Maćkowej Rudy, poetycką opowieść napisała jedna z uczestniczek seminarium, Andrėja Taranda:

It was a warm and sunny Autumn afternoon. We entered Maćkowa Ruda and as for me, every time I came to that place, I felt like in a fairytale. The horses greeted us while we promenaded the alley, the Sun was casting shadows on the various rocks and the wind was gently moving yellow leaves of the trees and pushing us to the direction of the Gallery. Anna Strumiłło was waiting for us under a tree, looking as elegant as ever. She warmly welcomed us, as we entered the Gallery. We took our seats in an oval of chairs, the fireplace was softly cracking in the back. Sitting down, I began to look around at the various art pieces around. For a moment, I glimpsed at a photograph of the late Andrzej Strumiłło’s eyes, then at the paintings, the little sculptures, the beautiful books and my gaze stopped at creations made of stone: fireplace, walls, table; framing our experience in a cold, strict yet somehow nostalgic and mysterious manner. A. Strumiłlo stopped in the centre of the first third of the space, crossing her legs gracefully and resting one of her hands on a boulder on top of which little wooden birds were watching us. She began telling the story of her family, how her parents met each other, where they came from and how they settled down here, in a place where archeologists found 1000 years old evidence of a settlement.

Her father was an artist of all sorts: he called himself a painter but also created graphics, illustrations, photographs, sculptures. I feel that, everything that he did had an essence of his painture: strict composition, dark colour palette with tints of metallic, clear visual language containing symbols and hints of Asian and religious influences. One of the sentences from that workshop that keeps ringing in my ears, is words by Andrzej Strumiłło: „The medium doesn’t matter, what you want to say does.”. I wrote it down in my notes app and pinned it immediately. As an artist, I found it wonderful how he discovered the world of Asia – he used to tag along with mountain hiker groups yet never hiked. This way, it was cheaper.

Coming back to the stones, turns out Andrzej Strumiłło believed in the magic of rocks, he collected them and brought them back to his own estate. They have a wardrobe, full of rocks and pebbles and they are categorised by the origin place, his daughter told us.

 At a certain point my gaze wandered off to the paintings. I started to analyse the visual language, the symbols, the colours…  I felt like I could look at the them for hours and still find new mysteries and passageways through the mind and dreams of the author. And then the workshop was over. I quickly glanced at one of the last paintings Andrzej Strumiłło did before his death and the red colour pierced through my heart as I was walking outside to the sunshine.

Po obiedzie w wigierskim klasztorze pokamedulskim wróciliśmy do Krasnogrudy. Tam też czekał nas warsztat z litewskim Teatrem Forum. Tym razem, z pomocą działania performatywnego, nasza grupa została pobudzona do myślenia i działania na jeszcze innych płaszczyznach. Aktorzy odgrywali sceny eskalujących konfliktów, aranżowali rozmowy, w których szybko różnica zdań uniemożliwiała jakikolwiek dialog. W te działania były włączone także osoby uczestniczące w seminarium, był to teatr otwarty, pozbawiony jasnego podziału na publiczność i aktorów, którzy mają tylko biernie obserwować wydarzenia na scenie. Krótkie etiudy miały raczej otwierać dyskusję, pomóc w szukaniu twórczych metod na spotkanie i rozmowę. Sceny odgrywane przez aktorów dotyczyły zresztą problemów, które bezpośrednio wiązały się z pracą zgromadzonych na seminarium gości. Warsztaty te szczególnie wspominała jedna z uczestniczek, Agnieszka Caban:

Warsztaty z teatrem Forum z Litwy były ciekawym doświadczeniem wizualnym, ale i poruszającym przykładem naszych doświadczeń. Teatr w świetny sposób zilustrował współczesne problemy, tj. kryzys migracyjny, uprzedzenia i dyskryminację i włączył w próbę ich rozwiązania publiczność

Krasnogrudzki wieczór wieńczyło spotkanie w kawiarni ,,Piosenka o porcelanie” z dziennikarzem Ruslanem Kulewiczem z Grodna, który ma status uchodźcy w Polsce. Opowiadał nam o swoich doświadczeniach w Białorusi, brutalnych atakach OMON-u, które dotknęły go w zeszłym roku podczas fotografowanych przez niego protestów. Historia Kulewicza skupiła się jednak przede wszystkim na jego pracy z pamięcią, trochę podobną do tej budowanej na sejneńszczyźnie. Dziennikarz w ostatnich latach zbierał fotografie i opowieści najstarszych mieszkańców Grodna, tworzył archiwum swojego miasta z lat 30. i 40., przywoływał wielokulturową historię tego miejsca. Pokazywał na ekranie zdjęcia ludzi, z którymi rozmawiał i włączał filmy z zapomnianymi pieśniami śpiewanymi przez najstarsze mieszkanki. Kulewicz łączył też Grodno z Białymstokiem, szukał analogii i rysował ramy ponadnarodowego porozumienia. Ta kolejna już opowieść o intymnej pamięci lokalnej doprowadzała w końcu także do Krasnogrudy, do której przecież Czesław Miłosz podróżował niegdyś traktem grodzieńskim, drogą dzisiaj nierealną i przeciętą ciężarem zamkniętej granicy

WTOREK

Wtorkowy dzień seminarium rozpoczął się od powrotu do Sejn, tym razem warsztaty prowadzone były w siedzibie Ośrodka Pogranicze, w Domu Pogranicza. Tam Bożena Szroeder, która prowadzi pracownię filmów animowanych i teatru Kronik Sejneńskich, opowiadała o tej formie pracy z pamięcią miasteczka. Rozpoczęła od samego początku, od pierwszych spektakli, od makiety Sejn złożonej z glinianych domków, którą tworzyło pierwsze pokolenie Kronik Sejneńskich. Przywoływała pierwsze spektakle, poruszenie, jakie wywoływały w najstarszych mieszkańcach Sejn, dziadkach aktorów współtworzących przedstawienie. To bowiem właśnie z ich opowieści o przeszłości miasteczka składał się i składa, nadal aktualizując się o nowe opowieści, spektakl. Jak mówiła, dzisiaj to już piąte pokolenie młodych ludzi czule strzeże, niczym anioły z przedstawienia, pamięci o Sejnach żydowskich i cygańskich, przedwojennych i zranionych przez dramat wojny. Praca z intymną, rodzinną pamięcią aktorów Kronik Sejneńskich nie polegała zresztą jedynie na tworzeniu przedstawienia, młodzież przygotowywała także karty rodzinne, które składały się na grę inspirowaną ,,Grą szklanych paciorków” Hermana Hessego. Podczas warsztatu z Bożeną Szroeder takie karty tworzyli również uczestnicy i uczestniczki seminarium. O swojej karcie opowiadała nam Agnieszka Caban, która rysując na karcie symbole związane z jej osobą, nadała formę własnej pamięci, tej związanej z jej życiem teraźniejszym i tej związanej z tradycją jej rodziny.

Druga część spotkania z Bożeną Szroeder dotyczyła już późniejszej pracy Kronik Sejneńskich. Dzisiaj bowiem, oprócz spektaklu, młodzież tworzy filmy animowane oparte na domowych historiach, wielokulturowych tradycjach Sejn, legendach i mitach miasteczka. Niełatwą i żmudną pracę animacji dzieci wykonywały razem ze swoimi przyjaciółmi z grupy, ale potem także razem z dziadkami, razem ze swoimi rodzicami. Każda z kolekcji bajek Pogranicza dotyczyła innej sfery pamięci i wykonywana była pod opieką artystek z różnych stron świata. O tej części seminarium opowiadała mi Lesia Shykiriava:

Ciekawie było zobaczyć jak przez sztukę można poznawać historię swojego miasta; jak zaangażować dzieci i starsze pokolenie, czyli ich dziadków, do wspólnego działania i wzajemnego poznawania. Spotkanie odbyło się w dwóch częściach, w pierwszej Bożena Szroeder opowiedziała o różnych warsztatach, które się odbywają w centrum dialogu, o tym, że lokalne dzieci mają zajęcia z animacji, dziennikarstwa…zbierają informacje o swoich rodzinach, a później piszą w formie artystycznej własne historie w małych książeczkach jak bajki, rysują najważniejsze wydarzenia/skojarzenia na kartkach, tworzą animacje… My również dostaliśmy takie karty i spróbowaliśmy narysować w kilkunastu okienkach czym dla nas jest nasza historia. To było naprawdę wyzwanie i również chwila zastanowienia się nad tym, kim jesteśmy. W drugiej części zobaczyliśmy animacje o kulturach, narodowościach, religiach, które są obecne w historii pogranicza. To jest cudowne, że w formie bajki można opowiedzieć o różnych wydarzeniach historii miasta, szczególnie o tych trudnych, co w przyszłości, właśnie, może pomóc w zrozumieniu różnic kulturowych czy traum historycznych. Fajnie, że później praca po takich warsztatach idzie dalej w świat, na przykład powstaje książką o rodzinach i historii pogranicza — Kroniki Sejneńskie, czy jedzie na festiwal animacji, czy pojawia się publicznie w formie spektaklu. Dla mnie to był bardzo interesujący warsztat i jestem pewna, że się przyda w mojej działalności.

Dalsza część seminarium przeniosła się z powrotem do Krasnogrudy, gdzie kolejne spotkanie odbyło się w Sali Powrotu Dworu Miłosza. Tam też czekał Victoras Bachmetjevas wraz ze swoim wykładem o filozofii polityki, który sięgał, jak to często bywa w obrębie tej dziedziny, myśli Arystotelesa. Jak mówił Bachmetjevas, to już tam zawarte jest przekonanie o tym, że interes publiczny powinien uwzględniać interes wielu, uwzględniać pokolenia przyszłe, co wydaje się nośne choćby w przypadku widma katastrofy klimatycznej. Złe zarządzanie, zła polityka bierze zaś pod uwagę jedynie interesy wąskiej grupy, tych, którzy znajdują się u władzy. W ujęciu filozofa sama społeczność – społeczeństwo obywatelskie nie chce posiadać władzy, z założenia przekazuje je komuś innemu, według zasady reprezentacji. Istotne jest to, co jest publiczne, a nie prywatne, które obejmuje indywidualne pragnienia i problemy. Jeżeli więc społeczeństwo obywatelskie nie pragnie wiedzy, czego pragnie w zamian? – pytał Bachmetjevas. Przekonywał, że powinno przede wszystkim pełnić funkcję ,,karetki pogotowia” – jako że funkcjonuje w innym rytmie i czasie, niż władza, może działać szybciej w sytuacjach nagłych i awaryjnych. Taka koncepcja i myśl wydawała się szczególnie aktualna choćby w przypadku kryzysu humanitarnego na pograniczu białorusko-litewsko-polskim. Z drugiej jednak strony, przebiegała chyba podług bardzo sztywnych opozycji, nie do końca przekonująco dla mnie rozpisywała rzeczywistą istotę sfery prywatnej w dzisiejszej polityce. Filozofia polityki Bachmetjevasa wydawała mi się bardzo pragmatyczna, przylegająca do aktualnej sytuacji światowej, ale jednocześnie też mało wywrotowa, krytyczna i nie pozwalająca na poszukiwanie rzeczywistych alternatyw dla innej polityki. Takie zarzuty podzielał chyba zresztą jeden z uczestników seminarium, Karolis Dambrauskas, który po wykładzie pytał o to, czy tak przedstawione społeczeństwo obywatelskie nie jest jedynie wygodną techniką zarządzania używaną przez władzę. W końcu, jeżeli społeczeństwo obywatelskie pełni funkcję ,,karetki pogotowia” część obowiązków, jakie powinno spełniać państwo, przechodzi w inną sferę, rozmywa się. Może więc to za mało radykalna koncepcja filozofii polityki? Oczywiście jednocześnie wykład filozofa pozostał dla mnie bardzo istotny w kontekście całego seminarium, nadając mu teoretycznej rozpiętości, dotykając istotnych punktów, które otworzyły ciekawą dyskusję i pozwoliły na teoretyczną inspirację. Twórcza i budująca okazała się choćby odpowiedź Bachmetjevasa na pytanie o miejsce dzisiejszej agory. Według filozofa nie ma i nie może być dzisiaj jednej agory, a za figurę realną i metaforyczną dla takich przestrzeni mogą posłużyć piwnice domów w Litwie, gdzie wspólnota mieszkaniowa uczy się rozmowy, współżycia z innymi. O obecności na tym spotkaniu opowiadała im także jedna z uczestniczek, Ivanka Kyliushyk:

Viktoras zmusił nas do namysłu nad tym, czym właściwie jest dzisiaj społeczeństwo obywatelskie, jacy są aktywni obywatele oraz co byłoby bez nich? Viktoras porównał społeczeństwo obywatelskie do psa stróżującego oraz karetki pogotowia. Aktywni obywatele są stróżami praw i interesów społeczeństwa, bez nich panowałaby tyrania, dyktatura. Silne, aktywne i zdolne społeczeństwo obywatelskie jest warunkiem koniecznym do funkcjonowania demokracji. Ono domaga się rozszerzenia równości i wolności społecznej, restrukturyzacji i demokratyzacji instytucji państwowych. Aktywnych obywateli można również porównać do karetki ratunkowej. Mogą samoorganizować się bez działań państwa oraz świadomie działać na rzecz wsparcia i zaspokojenia potrzeb członków wspólnoty, mają poczucie odpowiedzialności za nasze wspólne dobro.

Po wykładzie znaleźliśmy się w krasnogrudzkim amfiteatrze, obok krasnogrudzkiego mostu. Tam też Krzysztof Czyżewski opowiadał o odbywającym się co roku Misterium Mostu, o tym, jak istotne jest nadanie formy artystycznej wspólnym pracom warsztatowym, wspólnej pracy z pamięcią małą i mniejszościową. Przywoływał tegoroczne misterium, które przecięła ognista linia, oddzielając od siebie siedzących w kręgu widzów, tworząc namacalną granicę podziału i  oddzielenia. Czyżewski odnosił się do teraźniejszości, do dramatycznej sytuacji na białoruskiej granicy, ale też wybiegał w dal, myśląc o przyszłym Misterium Mostu, które wraz z zespołem Pogranicza, mieszkańcami Sejn i Krasnogrudy, mogłaby tworzyć także grupa zebrana na seminarium.

W krasnogrudzkim amfiteatrze rozpoczęła się też ostatnia część warsztatowa całego spotkania. Na moście zostały rozłożone kartki z tematami rozmów poruszanych podczas seminarium, z wyzwaniami, jakie stoją przed organizacjami zajmującymi się migracją, wielokulturowością i tolerancją (np. wsparcie psychologiczne aktywistów znajdujących się na granicy polsko-białoruskiej czy współpraca ze szkołami w kierunku szkoleń międzykulturowych). Każdy z krasnogrudzkich gości miał wybrać jeden z tematów i w ten sposób powstały międzynarodowe grupy, które miały wspólnie przedyskutować problem, a potem opracować potencjalny projekt skupiony na pracy z tym zagadnieniem. Nie było to jednak czysto warsztatowe ćwiczenie, wszystkie grupy mają bowiem później uzyskać wsparcie finansowe w zrealizowaniu tej inicjatywy.

Ostatni wieczór naszego seminarium kończyła kolacja w piwnicach dworu, w naszej kawiarni ,,Piosenka o porcelanie” . Krasnogrudzkich gości żegnali gospodarze, Krzysztof Czyżewski i Małgorzata Sporek-Czyżewska, ci sami, którzy witali ich pierwszego dnia. Pożegnanie, znacznie mniej oficjalne, niż niedzielne przemowy powitalne w sali powrotu, ale podobnie uroczyste i gościnne, wydawało się raczej pewnego rodzaju otwarciem. Początkiem, który znajdzie swój dalszy bieg we współpracy Dworu Miłosza i uczestników zgromadzonych na seminarium, wspólnej budowie niewidzialnych mostów, a być może też tego namacalnego mostu, który powstaje każdego sierpnia w krasnogrudzkim amfiteatrze.

***

Karina Melnytska

Z przyjemnością powracam myślami do Krasnogrudy, do Dworu Czesława Miłosza z jego charakterystycznym czerwonym gankiem, czy też do Białej Synagogi w Sejnach, gdzie na początku października mieliśmy nasze międzynarodowe polsko-litewskie seminarium. Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce do rozmów o dialogu międzykulturowym – w tym urokliwym zwłaszcza jesienią miejscu, na polsko-litewskim pograniczu, jest coś, co sprawia, że człowiek staje się bardziej otwarty na dyskusje na trudne tematy – na tym polega chyba jego genius loci.

Jechałam na to seminarium z ciężkim sercem, myśląc o obecnej sytuacji na polsko-białoruskiej granicy i o tych wszystkich ludzkich dramatach, które się dzieją na naszych oczach i wobec których jesteśmy często bezsilni. Seminarium stworzyło dla mnie przestrzeń, żeby przedyskutować nurtujące mnie kwestie z innymi osobami w atmosferze wzajemnego zrozumienia, szacunku i otwartości. Żeby nie tylko usłyszeć innego/inną, lecz także wyciągnąć wnioski z tego, co się usłyszało. Szczególnie inspirujące – poza wykładami i opowieściami gospodarzy tego miejsca, oczywiście – było to, że udało nam się stworzyć wspólną przestrzeń do działań na przyszłość na rzecz szeroko pojętego dialogu międzykulturowego. 

Agnieszka Caban:

Bardzo się cieszę z mojego udziału w polsko-litewskim seminarium. To była okazja nie tylko do odwiedzenia miejsc, które są synonimem pogranicza, ale też znalezienie się w nim (pograniczu) fizycznie i mentalnie. Seminarium było okazją do poznania osób, które mają podobne i całkiem różne od moich doświadczenia. Dzięki prezentacji działalności organizacji społecznych zarówno z Polski, jak i Litwy poznałam nie tylko lokalne problemy, z którymi się stykają, ale i nowe możliwości oraz metody działań, które wykorzystam w swojej organizacji. Z osobami, które poznałam podczas seminarium mamy stały kontakt i nawet wspólne plany na działania, z których również bardzo się cieszę.

Vardges Muradyan:

Chcę podziękować bardzo organizatorom tego projektu, bo byłem we właściwym miejscu. Dziękuję bardzo też wszystkim uczestnikom, bez was ten projekt nie byłby taki sami, a więc to było cudowne. Projekt zrealizował swój cel – integrowaliście migranta (czyli mnie) z polską kulturą i społeczeństwem polsko-litewskim. Wśród was  nie czułem się inny, czułem, że jestem u siebie. Dzięki za gościnność, za otwartość i za wszystko. 

***

Polsko-litewskie seminarium „Usłyszeć innego/inną” odbyło się w dn. 2-6 października w Krasnogrudzie.

Organizatorzy to Fundacja Społeczeństwa Otwartego w Litwie (operator programu Aktywni Obywatele w Litwie oraz Fundacja im. Stefana Batorego (operator programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy w Polsce). Gospodarzem seminarium był Ośrodek „Pogranicze Sztuk, Kultur i Narodów” prowadzony przez Fundację Pogranicze w Krasnogrudzie.

O Autorze: Nawywam się Piotrek Szroeder, pochodzę z Sejn, do których wracam każdego lata. W Warszawie ukończyłem kulturoznawstwo, gdzie zajmowałem się kulturą wizualną, filozofią dźwięku i muzyki. Dzisiaj współtworzę wraz z przyjaciółmi krasnogrudzką pracownię filmową, a gdziekolwiek jestem staram się dużo słuchać.

W czym możemy Wam pomóc:

Translate »
Content | Menu | Access panel